niedziela, 27 lutego 2011

Przed końcem zimy

Zimowe komplety dla dwóch (z trzech) moich synów. Ten powyżej dla 4-latka, któremu dwa golfy gdzieś "wyszły".  Skoro golf, to i czapka do pary. Naszło mnie na wrabiane wzory - coś dla chłopaka, choć pierwotnie marzyły mi się króliki. Jednak konasultacje w męskim gronie wykazały, że to średni pomysł, a znalałam już takie ładne.
Drops okazał się niezawodny i znalałam też motywy motoryzacyjne - wybrałam z nich ten.
Prosty i tylko 10 rzędów wrabiania, przy czym robiłam go odwrotnie czyli "do góry nogami" bo czapka ma wywijany brzeg.

Drugi komplet w zamówionych przez średniego syna kolorach. Nie było łatwo znaleźć te trzy kolory podobnej grubości. W końcu znalazłam u edziewiarki - żółta i zielona to Lanagold, a czerwień to Ecolana. Metraż obu włóczek taki sam 100g/240m i jak zwykle pewne zdziwienie - żółta jest zdecycowanie bardziej mięsista, a najcieńsza wydaje się zielona. W gotowym wyrobie w zasadzie tego nie widać, ale przy poprzecznych paskach szerokość szalika wariowała. Dlatego zdecydowałam się na zrobienie szalika wzdłuż - miałam na drutach 250 oczek, ale za to mało rzędów do przerobienia.
A dziś taka zima jak lubię - lekko mroźna, słoneczna i ze śniegiem. Przed południem zaopatrzyliśmy najmłodszą pociechę na giełdzie narciarskiej w narty i po powrocie do domu byliśmy z nim na nartach (we własnym ogrodzie) 3 razy. W sumie nieco ponad 2 godziny, ale mały był zachwycony i wcale nie miał dosyć. Oby tak juz zostało, bo przed nami marcowy wyjazd na narty.
A na podwieczorek, na zamówienie najmłodszego narciarza, czekoladowe, muffinki. Smaczne i bardzp sycące, a przy tym podwójnie czekoladowe - mąkę miesza się z kakao i dodaje siekaną czekoladę. Po upieczeniu czekolada pozostaje w grudkach i dodaje babeczkom smaku.

środa, 23 lutego 2011

Z innej beczki

Tym razem o przyjemnościach innych niż robotki - coś dla ciała i dla ducha zarazem.
Beczka jest tu nie tylko przenośnią - beczki były hiszpańskie, zrobione z francuskiego dębu.
Ale do rzeczy  - wczorajszy wieczór spędziłam na degustacji wina, zorganizowanej przez klub 6win. Udało mi się odpowiedzieć szybko na jedno mailowe pytanie i zaproszenie było moje. Nie bardzo chciało mi się wybrać, ale mąż bardzo mnie zachęcał i było warto wyjść na mróz, zwłaszcza, że obok przystanku, na którym czekałam na autobus stał koksownik i grzał bardzo milutko.

Degustacja obejmowała wina hiszpańskie, z mało u nas popularnego regionu Toro, a warto się tym regionem zainteresować. W ciągu ostatnich 10 lat liczba wytwórców wina w tym niewielkim regionie wzrosła czterokrotnie - obecnie jest to 50 bodeg.
Najpierw była krótka prezentacja regionu, a potem próbowaliśmy 8 win, podobnych (ponad 90% winogron w tym regionie to szczep Tinta del Toro), a jednocześnie bardzo różnych. Calość degustacji prowadził hiszpański sommelier Miguel, człowiek kochający wino i znający się naprawdę na rzeczy.
Degustacja nie ograniczyła się jedynie do próbowania, ale naszym zadaniem była też ocena każdego wina obejmująca ocenę techniczną tzn. kolor, bukiet, smak; ocena punktowa wg skali Roberta Parkera (wina mieściły się w przedziale 70-90 pkt) oraz krótki kometarz do czego i komu wino polecamy.
Najwięcej punktów (po przeliczeniu wszystkich ocen) uzyskało wino Arco de Guia z Cepas Y Bodegas S.L. rocznik 2008. Mnie bardo smakowały rownież Cardorum Issos rocznik 2007 i Castillo de Monte La Reina Roble rocznik 2009.
Wino, ktore wspólnie wczoraj wybraliśmy, trafi do jednego z zestawów oferowanych przez klub 6 win.
Przekonywano nas wczoraj, że dobor wina do zestawów to ciężka praca - zazwyczaj testy obejmują ponad 300 rodzajow wina aby wybrać ostatecznie zestaw 6 win. Może i ciężka praca, ale wczorajszy wieczór był bardzo przyjemny - aromaty win, z mocno wygrzanych w hiszpańskim słońcu winogron, pozwoliły mi na kilka chwil oderwać się od mroźnej zimy i jej uciążliwości.

sobota, 19 lutego 2011

Do wiosny coraz bliżej

Przechorowaliśmy się prawie wszyscy, stąd moje milczenie. Ciągnęło się to długo, jedna infekcja przechodziła w następną itd. Mnie też dopadło mocno - gwałtowna angina z wysoką gorączką. A że leczymy się homeopatycznie to kuracje trwają nieco dłużej niż przy leczeniu tradycyjnym. Za to unikamy antybiotyków i innej chemii.
Teraz już doleczamy zapaleniu ucha u najmłodszej pociechy - przed nami kontrole i rekonwalescencja.
Byłam tak zmęczona, a potem chora, że nie miała siły na robótki. Ale powoli wszystko wraca na utarte tory i chęć do robótek też, szczególnie, że aura mało sprzyjająca.

U mnie za oknem znów zupełnie biało.

Skończyłam spory projekt - sweter robiony w całości techniką entrelac, w okrążeniach.
Zaczęłam od dekoltu - nabrałam oczka z łańcuszkiem pomocniczym, żeby potem zrobić golf.

W kolejnych okrążeniach dodawałam po jednym oczku w każdym kwadracie, co poszerzało robotkę.
Zaczęłam od kwadratu na 4 oczka, a w korpusie kwadrat ma 10 oczek.
Po zrobieniu karczku odłożyłam po 4 kwadraty na rękawy, dodałam pod pachami po 1 nowym kwadracie i wykończyłam korpus.
Zamknęłam dół i rękawy techniką i-cord bind off.
W rękawach od razu ujmowałam oczka - po 1 oczku w kazym kwadracie w co drugim okrążeniu - docelowo kwadrat na 7 oczkach.

Golf jest spory - dekolt jest duży więc golf nie przylega, ale przyjemnie grzeje. Na golfie dodałam po 1 oczku w kwadraciku tylko 1 raz - kwadraty na 5 oczkach. Zamknęłam oczka w golfie tradycyjną entrelacową metodą - dzięki temu brzeg jest dość luźny i ładnie się układa.

Sweter ma dwie, zupełnie różne strony,
a że dekolt jest symetryczny można go nosić  dowolnie.





Dane techniczne:
 włóczka Magic Fine, 45 dkg na rozmiar 44/46, druty nr 3,75
A tym  czasem, choć wiosna coraz bliżej i z targu przywiozłam dziś piękne tulipany, którymi się tutaj podzielę:
Na drutach mam kolejny Leaf Top, tym razem w kolorach jesieni (Padisah). Ten wzór wszedł już na stałe do mojej kolekcji. Polecwm go naprawdę gorąco bo jest dość łatwy, a naprawdę efektowny i uniwersalny. Nadaje się zarówno na kamizelki jak i na bluzeczki.