piątek, 25 marca 2011

W ostatniej chwili

Torby spakowane, kanapki i termos gotowe,
 więc moge jeszcze wrzucić skończone w ostatnich dniach prace.
Pelerynka dziecięca - w zasadzie próbny prototyp, ale bardzo udany.
To pierwszy kaptur jaki robiłam, całość wg własnego pomysłu.
Nie obyło się bez prucia, ale po przeliczeniach i poprawkach efekt zadowalający.
Włóczka - bawełna z wełną około 35 dkg, druty nr 4,5.
Pelerynka jest pomyślana dla 3-4 letniej dziewczynki,
ale pokazuję na dorosłym manekinie stąd dziwne proporcje.
I jeszcze  niewinnie wyglądająca niebieska "Zmora Wielka".
Męczę tę włóczkę od ostatnich wakacji czyli ponad pół roku.
To jest trzecie podejście - poprzednie kończyły się na korpusie bez rękawów.
Tym razem całkiem na gładko i poprzecznie- zrobiłam dwie symetryczne części zaczynając od dołu rękawów.
Zeszyłam je z tyły ściegiem dziewiarskim, pozostawiając otwarte oczka z przodu.
całość wykończyłam bardzo szeroką, ściągaczową plisą na oczkach obu brzegów i oczkach nabranych wzdłuż tyłu dekoltu. Na rozmiar S/M zużyłam 50 dkg włoczki moherowej o nieznanej grubości, druty 4 mm.
Gwoli wyjaśnienia - to białe na trawniku to nie ślady kolejnego ataku zimy, a jedynie zabiegów agrotechnicznych na naszym trawniku.

sobota, 19 marca 2011

Marcowo czyli pracowo

Marzec zawsze jest dla mnie za krótki. Mnóstwo pracy, a jeszcze próbujemy wyrwać ostatni tydzień na narciarskie przyjemności. Poza tym nieopatrzenie kupiłam na marzec bilety do filharmonii i do opery, a czas jakoś nie chce być z gumy i na coś go nie starcza. W ostatnich tygodniach padło na robótki i bloga, bo przecież jeszcze na dodatek wiosna kusi słoneczkiem od czasu do czasu.
W zeszłym tygodniu pogoda w sobotę była piękna - słonecznie i dość ciepło. Zamiast siedzieć w domu wybraliśmy się na spacer, a lesie o dziwo było jeszcze sporo miejsc zamrożonych.
Wcale na to nie narzekaliśmy, bo również drogi były całkiem twarde i nieźle się spacerowało. Teraz niestety już wszędzie błotniście i bardzo mokro - kalosze, najlepiej wysokie, obowiązkowe.
Na słonku uwijały się mrówki - chyba jakieś większe zwierze dobrało się im do kopca. Zresztą zobaczcie sami.
Dziś rano powitała nas znowu zima - ogród pod biała pierzynką. Na szczęście śnieg szybko stopniał, ale przyjemnie na dworze nie jest.
Zeszłotygodniowy, niedzielny koncert dla dzieci był ciekawy, ale nie zachwycający. Grała Orkiestra Reprezentacyjna Straży Granicznej z Nowego Sącza i, co ciekawe, lepiej wypadła w repertuarze klasycznym niż góralskim.
W czwartek, pomimo nawału pracy, wyrwaliśmy się do opery i naprawdę było warto. Obejrzeliśmy inscenizację "Rigoletto" Verdiego, której premiera odbyła się w 1997. W tytułowej roli Mikołaj Zalasiński - pełne uznanie za całokształ kunsztu scenowego. Świetna ekspresja muzyczna i aktorska - jego nieszczęście było przejmujące i prawdziwe. W roli Gildy - Małgorzata Olejniczak, też znakomita.
Ponad 3 godziny minęły nam bardzo szybko - opera bardzo interesująca, z równo rozłożonymi akcentami. Nawet nastolatki w czasie przerwy dziwiły się, że już ponad dwie godziny przedstawienia minęły, a wcale się nie nudzą.
Z kronikarskiego obowiązku - błyskawiczny sweterek dla najmłodszej pociechy:

Raglan robiony od góry, włóczka Senales - 3 motki, druty 4,5 mm.
I detal golfu.
Włóczka rozczarowała mnie - przy takiej cenie nie powinna mieć supłów, zgrubień i innych niedoskonałości, a ma.

I jeszcze szalochusta oparta na schemacie z ravelry - mezquita.
Nieco mieniłam schemat - chusta jest dłuższa, ale węższa - bo takie było zamówienie. Zrobiłam ją z Lucci extra fino, kupionej już jakiś czas temu. Ta włóczka ma w sobie "coś" - chociaż utwierdzam się w przekonaniu, że niektóre kolory (ciemna zieleń i pokazany tu dżins) są przyjemniejsze niż inne (jasna, szara zieleń).
Zużyłam prawie cały motek, druty 3,5 mm.
Schemat jest bardzo prosty - od 4 rzędu robi się z głowy, polecam jako pierwszy wzór ze skróconymi rzędami.

niedziela, 6 marca 2011

Z motywem "La Traviata"

Motyw, o wdzięcznej nazwie "La Traviata" zaczerpnęłam z książki "Second Book of Modern Lace Knitting" Marianne Kinzel. W oryginale motyw zdobi zwiewny i lekki jak mgiełka szal, wykonany zapewne na drutach nie grubszych niż nr 2.
Ja nie porwalam się na coś tak pracochłonnego, gdyż  słusznie, jak się później okazało,  oceniłam wzór jako wymagający dużej uwagi. W oryginale motyw powtarza się kilkadziesiąt razy.
Ja powtórzyłam motyw tylko 3-krotnie, na jednym końcu szala. Od dawna kusiła mnie włóczka Prestoge, którą dostałam w ramach secretpalowej wymiany. Robiłam już wcześnie szal z tej włóczki mam  jak najlepsze wspomnienia. 
Ciekawy, ale pracochłonny jest też ażur, dający układ plastra miodu.

Prestige dobrze się blokuje i nawet w ażurach jest bardzo ciepła. W końcu to 100% wełna.
Zużyłam w całości 2 motki, druty nr 3,75.
Wymiary szala: szerokość 42 cm, długość 175 cm.

czwartek, 3 marca 2011

Kolejny top

Kolejny Leaf Top zszedł z moich drutów - polubiłam ten wzór bardzo.
Za każdym razem robiłam z innej, ale zawsze cieniowanej włóczki.
Tym razem z bardzo przeze mnie lubianej Padisah, kolor wybrany przez zamawiającą top koleżankę - bardzo mi się spodobał, choć raczej jesienny.
Jednak w promieniach marcowego słońca też wygląda przyjemnie.
Zużyłam 32 dkg włóczki na rozmiar M, druty nr 4.

I jeszcze dwa wcześniejsze topy - zielony (mój), z Landscapes.
Włóczka mnie nieco rozczarowała - co prawda jest cieplutka, ale mechaci się ponad miarę. To 100% wełna, ale jednak nie powinny tak szybko robić sie na niej kuleczki.
Niestety podobnie zachowuje się Ranco Multy Araucani, z której zrobiłam kamizelke wzorowaną na motywach chusty Kiri.

I top z bawełny Ulmo - na zamówienie koleżanki.
Nosi się znakomicie - żadnych oznak użytkowania, a dodatkowo będzie miał zastosowanie w cieplekjsze dni jako zgrabna bluzeczka.
Podsumowując Leaf Top na pewno się jeszcze powtórzy, ale raczej w lżejszej, wielofunkcyjnej wersji.

P.S. Młody narciarz czyni dalsze postępy - włączyliśmy kask, jako obowiązkowy element ekwipunku i zgodził się to bez problemu. A górka w ogrodzie już zdecydowanie nie wystarcza, ale musi, bo jest w cieniu i póki co nadal trzyma się tutaj śnieg.