środa, 31 sierpnia 2011

Powakacyjny remanent

 Rękodzielniczo nie działo się wiele - o przyczynach poniżej. Rozgrzebałam kilka projektów, a tylko jeden skończyłam. Z niego pochodzi detal powyżej - opracowanie własne, a oto całość - sweterek na 9-12 miesięcy.

W drugiej połowie sierpnia po wyprawieniu na wakacje wszystkich dzieci wyjechaliśmy tylko we dwoje na 10-12 dni do Francji, z rowerami. Pierwszy tydzień był nadzwyczaj udany - zwiedziliśmy w trasie Magdeburg i Brukselę, a potem ulokowaliśmy się na campingu na Mozą, w miasteczku  Charleville Mezieres. Zaplecze turystyczne znakomite i okolica ciekawa, czego dowodem niech będą liczne zatrzymujące się tu campery, różnych marek i wielkości:

kolorowe i białe
duże i małe 
i całkiem stare.
Zrobiliśmy kilka wycieczek rowerowych po okolicy - najatrakcyjniejsza jest prawie 90-kilometrowa  ścieżka rowerowa wzdłuż Mozy. Biegnie trasą, którą dawniej burłaczono barki. Dziś barki napędzane są silnikami.
Nie wiem czemu las na grzbiecie jest powycinany w ząbki, ale wygląda to intrygująco.
W przewie między wypadami rowerowymi zrobiliśmy wycieczkę do Reims. Miasto warte zwiedzania, poza zabytkami kusi rówież możliwością odwiedzenia piwnic producentów szampana.
Mnie zachwyciła gotycka katedra:
z pięknymi rzeźbami, m. in. uśmiechniętym aniołem:
i cudnymi witrażami (bardzo lubię witraże). W miejsce częściowo zniszczonych witraży z czasów budowy wstawiono witraże zaprojektowane przez Marca Chagalla:
I jeszcze kilka drobiazgów:
fontanna,
zielona ściana - rośliny na pionowej ścianie,
 
a na wystawie zskakujące buty z kolcami.
Wytwórni szapana nie ominęliśmy.
Piec jakimi dawniej ogrzewano winnice w razie zagrożenia przymrozkami.
Piece były rozstawione co około 15 metrów.
Ręczna maszyna do butelkowania szampana.
Dziś cała produkcja jest zmechanizowana - nie ma już ręcznego obracania butelek ani ręcznego oczyszczania butelek z osadu. Wszystkie etapy produkcji są wykonywane maszynowo z wyjątkiem dobierania mieszanki win czyli kupażowania. Za to odpowiada szef piwnicy, ale nie koniecznie robi to sam.
Zwiedzanie kończy degustacja 3 gatunków szampana i jest to miłe zakończenie.
Rower i zwiedzanie nie zostawiały mi wiele czasu na robótki, ale miałam nadzieję nadrobić zaległości w drodze powrotnej. Niestety zepsuł się nam samochód i wracaliśmy wcześniej niż planowalismy, a jazda wymagała uważnego pilotowania, więc o robótkach nie było mowy.
Mimo wszystko wyjad był tak udany, że już zastanawiamy się jak zaplanować przyszłoroczne wakacje i uwzględnić w tych planach Francję.
A po powrocie nie wiadomo w co ręce włożyć. Zaczęlam od zrobienia dżemu borówkowego - owoc nie mógl już dłużej czekać. Tym razem wersja z kawałkami gruszek - tu wydanie prezentowe.


niedziela, 7 sierpnia 2011

Ale to już było

Znów na tapecie było szydełko - powtórka małej czarnej gotowa do wysyłki.
Oczywiście z podszewką, też w czerni.
Lubię ten wzór i chyba w końcu skuszę się na większy projekt wykonany tym wzorem.
Całość z lnu - nieco ponad 1 motek, szydełko 3,5 mm.
I jeszcze trochę koloru - tym razem soczysta czerwień, dla odmiany robiona od dołu do góry.
Pomysł powstał w trasie - nie miałam robótki na podróż, a najchętniej robię wtedy coś prostego więc zabrałam się za włoską bawełnę. Włóczka (100% bawełny) składa się z wielu, niezbyt mocno skręconych nitek, ma ładny połysk i jest przyjemnie chłodna w dotyku.
Nabrałam 192 ocza i przerabiałam 5 oczek prawych, 1 lewe na okrągło, do wysokości pachy, oddzielnie zrobiłam rękawy (54 oczka, tym samy wzorem w okrążeniu, 12 rzędów), dołączyłam rękawy do korpusu - w każym rękawie zeszyłam środkowe 6 oczek rękawa i 6 oczek z korpusu jako pachę, przerobiłam następne 8 rzędów prosto, w kolejnym rzędzie w każdych 5 oczkach prawych przerobiłam 2 oczka razem, następne 15 rzędów prosto, w kolejnym rzędzie w każdych 4 oczkach prawych przerobiłam 2 oczka razem, następne 15 rzędów prosto, w kolejnym rzędzie w każdych 3 oczkach prawych przerobiłam 2 oczka razem, następne 10 rzędów prosto, w kolejnym rzędzie każde 2 oczka prawe przerobiłam razem, następne 8 rzędów oczko prawe, oczko lewe, zamknęłam oczka i-cordem. Rękawy i dół wykończyłam szydełkiem - 1 rząd półsłupków.
Zyżycie włóczki - niecałe 30 dkg, druty 3 mm, szydełko 3 mm.

piątek, 5 sierpnia 2011

artesanka odpowiada (11)

W odpowiedzi na zapytanie do poprzedniego posta.
Przecier morelowy zrobilam w Thermomixie, ale można i przy użyciu zwyklego malaksera.
Rozdrobniłam zupelnie 1,2 kg moreli (jak najdojrzalszych) z 30 dkg cukru. Ilość cukru zależy od tego jak słodkie są morele.
W Thermomixie przecier gotował się 20 minut, a potem zawekowałam go gotując słoiczki w kąpieli wodnej przez 20 minut od zagotowania wody.
Wcześniej, bez Thermomixa, gotowałam przecier w teflonowym garnku, na najmniejszym gazie, mieszając jak najczęściej, przez 30 minut od zagotowania.
I jeszcze jedna rada pośrednio związana z sezonem owocowym. Nie mogłam doczyścić plastikowego wkładu do zlewy i samego zlewu z różnych spożywczych plam, szczególnie  owocowych. Wilgotny wkład i zlew posypałam niewielką ilością proszku do zmywarki i po kilku minutach wyczyściłam na błysk bez problemu. Proszkiem do zmywarki można też czyścić plamy spożywcze na odzieży, ale warto wcześniej sprawdzić czy materiał nie odbarwia się pod wpływem proszku.

środa, 3 sierpnia 2011

Dwa tygodnie później

Woda opuszcza nas bardzo powoli, a każdy większy deszcz powoduje ponowne zagrożenie. Lipiec był bardzo deszczowy, oby siepień dał nam trochę słońca.
Utrzymująca się dwa tygodnie woda, przy bardzo wysokim poziomie wód gruntowych (w wielu miejscach to tylko 2-3 centymerty poniżej gruntu) powoduje sporo szkody ekologiczne - trawa i poszycie lasu gniją, gorzej ukorzenione drzewa przewracają się. Zaczynam obawiać się końca lata i jesieni - grunt nie jest w stanie przyjąć ani odrobiny wody.
A do tego plaga komarów - są wszędzie, nawet w nasłonecznionych miejscach, wciskają się do domu, do samochodu przez każdą szparkę.
Pod koniec lipca wyjechaliśmy na 10 dni, do rodziny w Wielkopolsce. Pracowity, ale owocny wypoczynek, jak  widać na zdjęciu.
A tych słoików jest 150 (sto pięćdziesiąt): kompoty morelowe, śliwkowe i brzoskwiniowe, dżemy morelowe i śliwkowe oraz przecier morelowy.
O turystycznych walorach Wielkopolski będzie oddzielny post, bo chciałabym Wam polecić kilka atrakcji tego regionu.
I jeszcze przedwyjazdowe robótki - na wyjeździe prace ręczne niemal w 100% dotyczyły przetworów.
Czapka, do pokazanego wcześniej otulacza z Padisah, na solidne mrozy.
Torba, z tureckiej włóczki Lydia (niedostepnej chyba w Polsce, a szkoda).
Uszy z wikliny, od kupionej w tym celu w  second-handzie torby. Są spore więc torba nie tylko do ręki, ale też na ramię. Podszewka z wrzostej bawełny z domieszką lycry, dużo kieszonek i jedna kieszeń na suwak.
Torba i otok czapki są zrobione tym samym wzorem plecionki.
Plecionka:
Liczba oczek podzielna przez 4
1 rz. *2 oczka przełożyć na drut pomocniczy przed robotką, 2 oczka prawe, 2 oczka z drutu pomocniczego przerobić na prawo* powtarzać od * do * do kończa rzędu
2 rz. wszystkie oczka lewe,
3 rz. 2 ocza prawe, * 2 oczka przełożyć na drut pomocniczy za robótką, 2 oczka prawe, 2 oczka z drutu pomocniczego przerobić na prawo* powtarzać od * do *  2 ostatnie oczka na prawo.
4 rz. wszystkie oczka lewe,
Powtarzać te 4 rzędy, zakończyć po 4 rzędzie wzoru.
Dzianina jest bardzo ścisła, ciepła i mało rozciągliwa.