Słowo o kolorze włóczki - drugie zdjęcie (kłębek) nieźle oddaje kolor, na pozostałych z tym gorzej.
Inspiracją dla tego otulacza było popularne ostatnio dzierganie na rękach, bez drutów. Ja jednak nie lubię aż tak luźnej dzianiny, więc zrobiłam inaczej.
Nie miałam grubej włóczki, ale z zapasów Drops Loves You, zrobiłam baaaardzo grubą nitkę-łańcuszek (potrójną nitką, przy pomocy szydełka nr 5, z 9 motków).
A potem szukałam w domu odpowiedniego narzędzia do dziergania - próbowałam:
na rękach (za luźno),
na kiju od szczotki - bardzo niewygodnie, szczególnie dla innych chętnych do spędzania wieczoru na fotelach obok,
na plastikowej butelce - trochę za krótka,
na skakance (po zdjęciu gąbkowych nakładek na uchwyty) okazała się idealna.
Dzierga się tak samo jak na drutach z żyłką, tylko dużo szybciej, bo skala nieco inna. Zrobiłam prosty szal o szerokości 8 (słownie: OSIEM) oczek, przerabiając wszystkie oczka, w każdym rzędzie na prawo.
Połączyłam otwarte oczka na końcu szala z początkiem przewlekając nitkę tak, jakbym szyła ściegiem dziewiarskim.
Z ogonka nitki zrobiłam łańcuszkowe ucho, widoczne na zdjęciu powyżej, na dole otulacza.
Otulacz można owinąć na szyi dwukrotnie - wtedy nawet srogi mróz niestraszny. A łańcuszkowe ucho to nowe warianty noszenia - np. taki jak na zdjęciu poniżej.
A już niedługo jesienny komplet dla dziewczynki z Crazy Colors (Yarnart).