sobota, 19 marca 2011

Marcowo czyli pracowo

Marzec zawsze jest dla mnie za krótki. Mnóstwo pracy, a jeszcze próbujemy wyrwać ostatni tydzień na narciarskie przyjemności. Poza tym nieopatrzenie kupiłam na marzec bilety do filharmonii i do opery, a czas jakoś nie chce być z gumy i na coś go nie starcza. W ostatnich tygodniach padło na robótki i bloga, bo przecież jeszcze na dodatek wiosna kusi słoneczkiem od czasu do czasu.
W zeszłym tygodniu pogoda w sobotę była piękna - słonecznie i dość ciepło. Zamiast siedzieć w domu wybraliśmy się na spacer, a lesie o dziwo było jeszcze sporo miejsc zamrożonych.
Wcale na to nie narzekaliśmy, bo również drogi były całkiem twarde i nieźle się spacerowało. Teraz niestety już wszędzie błotniście i bardzo mokro - kalosze, najlepiej wysokie, obowiązkowe.
Na słonku uwijały się mrówki - chyba jakieś większe zwierze dobrało się im do kopca. Zresztą zobaczcie sami.
Dziś rano powitała nas znowu zima - ogród pod biała pierzynką. Na szczęście śnieg szybko stopniał, ale przyjemnie na dworze nie jest.
Zeszłotygodniowy, niedzielny koncert dla dzieci był ciekawy, ale nie zachwycający. Grała Orkiestra Reprezentacyjna Straży Granicznej z Nowego Sącza i, co ciekawe, lepiej wypadła w repertuarze klasycznym niż góralskim.
W czwartek, pomimo nawału pracy, wyrwaliśmy się do opery i naprawdę było warto. Obejrzeliśmy inscenizację "Rigoletto" Verdiego, której premiera odbyła się w 1997. W tytułowej roli Mikołaj Zalasiński - pełne uznanie za całokształ kunsztu scenowego. Świetna ekspresja muzyczna i aktorska - jego nieszczęście było przejmujące i prawdziwe. W roli Gildy - Małgorzata Olejniczak, też znakomita.
Ponad 3 godziny minęły nam bardzo szybko - opera bardzo interesująca, z równo rozłożonymi akcentami. Nawet nastolatki w czasie przerwy dziwiły się, że już ponad dwie godziny przedstawienia minęły, a wcale się nie nudzą.
Z kronikarskiego obowiązku - błyskawiczny sweterek dla najmłodszej pociechy:

Raglan robiony od góry, włóczka Senales - 3 motki, druty 4,5 mm.
I detal golfu.
Włóczka rozczarowała mnie - przy takiej cenie nie powinna mieć supłów, zgrubień i innych niedoskonałości, a ma.

I jeszcze szalochusta oparta na schemacie z ravelry - mezquita.
Nieco mieniłam schemat - chusta jest dłuższa, ale węższa - bo takie było zamówienie. Zrobiłam ją z Lucci extra fino, kupionej już jakiś czas temu. Ta włóczka ma w sobie "coś" - chociaż utwierdzam się w przekonaniu, że niektóre kolory (ciemna zieleń i pokazany tu dżins) są przyjemniejsze niż inne (jasna, szara zieleń).
Zużyłam prawie cały motek, druty 3,5 mm.
Schemat jest bardzo prosty - od 4 rzędu robi się z głowy, polecam jako pierwszy wzór ze skróconymi rzędami.

5 komentarzy:

  1. Śliczny sweterek, a chusta tez bardzo bardzo....w jaki sposób ją zakończylaś, że nie zwija ci sie brzeg? pozdr

    OdpowiedzUsuń
  2. Nietoperze atakują!!!Arcydzieła tworzysz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. super sweterek, a chusta...mmmmmarzenie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za komentarze i serdecznie pozdrawiam :)
    Anust - chusta jest robiona od ażurowego brzegu do góry. Zakończyłam niezbyt ściśle i zblokowałam. Jedno i drugie ważne, bo ścisły brzeg nie daje się zblokować. A poza tym Lucca do blokowania wymarzona.

    OdpowiedzUsuń
  5. świetna chusta! i bardzo ładne zdjęcia!
    teraz pewnie jest tam już zielono :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i komentarz.