czwartek, 10 grudnia 2009

Dawno, dawno temu, niemal tak dawno jak w odległej galaktyce

Moja przygoda z drutami i szydełkiem zaczęła się bardzo dawno temu. W szkole podstawowej był przedmiot ZPT (zajęcia praktyczno-techniczne). NIe był to przedmiot szczególnie poważany przez nauczycieli i często zajęcia były prowadzone przez nauczycieli innych przedmiotów, jako dopełnienie do wymaganej liczby godzin w tygodniu.
Mnie, w 7 klasie, uczyła ZPT nauczycielka chemii. Jedną z jej pasji były druty. I, ku zdumieniu mojej Mamy, bardzo szybko nauczyłam się podstawowego splotu.
Szybko zaczęłam robić sobie niepowtarzalne dodatki do stroju - pierwsze były getry, w zielone paski, a potem kamizelka z czystej żywej (owczej) wełny. Kamizelkę zdobiły kolorowe wstawki, zrobione z dwumetrowych kawałków włóczki. Te ścinki były miękkim wypełnieniem paczki. Dla kogoś bezwartościowe, dla mnie były wspaniałą inspiracją.
Do dziś zachowuję nawet niewielkie kłębuszki włóczki, które później okazują się niezastąpione jako dodatek czy materiał na wstawkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i komentarz.