Zupełnie nie na temat (nie na tę porę roku).
Po prostu oznaka mojej tęsknoty za słońcem i ciepłem.
Wiosna i lato przecież nadejdą, a wtedy będzie jak znalazł.
Włóczki zbierały się 2 lata, a może dłużej. Koncepcje wirowały jak w kalejdoskopie - szal, bluzka, chusta itd. W końcu projekt dojrzał, fiolet stracił w nim miejsce i czeka na swoją kolej.
Tym razem tunika robiona od dołu. Prułam dwukrotnie (raz pokaźnie). Pierwsze prucie było bardzo denerwujące, bo po przymiarce z dołączonymi już rękawami musiałam cofnąć się do góry ściągacza. Biłam się z myślami, że może to nie jest konieczne, ale sprułam co trzeba i to była dobra decyzja.
Drugie prucie było związane z dekoltem. Nie lubię zbyt dużych dekoltów, ale zbyt ścisłe wykończenie też nie jest dobre. Pierwsze podejście było zbyt ścisłe, ale przeliczyłam co i jak poprawić.
Całość opiera się na czerwonej Belli - ta włóczka sprawdziła mi się znakomicie w zrobionej w zeszłym roku bluzeczce. W ściągaczu i wykończeniu rękawów oraz dekoltu dołączyłam pomarańczową Bellę. Część gładka to połączenie Belli i cieniowanej Lonco Multy.
Zużyłam 4 motki czerwonej Belli, 2 motki pomarańczowej Belli i niecały 1 motek Lonco Multy, druty nr 4. Bardzo ciekawe jest połączenie matowej Belli i połyskującej Lonco.
Rękawy (robione od dołu) zaczęłam plisą zrobioną ryżem, a dekolt wykończyłam taką samą plisą, zamykając oczka sposobem włoskim.