poniedziałek, 27 czerwca 2011

Jagodowo (i nie tylko) po raz drugi

Dziś wieczór chłodny i deszczowy - przed chwilą przeszla nad nami ulewa, ale wczoraj było ciepło i słonecznie, a las poczęstował nas smakołykami jak wyżej. Jak widać pojawiły się już kurki (pieprznik jadalny), w sobotę widziałam je na targu w większej obfitości. Komary niestety nie dają w lesie pożyć, środkami odstraszającymi trzeba się psikać co kilka, góra kilkanaście minut. Leśne owoce to wspaniały preteks do spacerów z moją najmłodsza pociechą, zwykle niezbyt do tego chętną. Szczególnie poziomki pobudzają chęć przechadzek. Zbiera je potem sam, bez żadnego narzekania.
Juz prawie tydzień temu skończyłam komin vel pelerynkę z Drops Lace, a więc czas na krótkie podsumowanie. Włóczka jest bardzo przyjemna i w dotyku i w robocie, a przy tym mocna. Na pokazaną tu pelerynkę zużyłam 1 motek (100g/800 metrów). Bardzo szlachetny skład (70% baby alpaca i 30% jedwab) czuje się w gotowym wyrobie. Blokuje się nieco gorzej niż Manos Lace, ale też nieźle. Robiłam na drutach nr 4 i efekt końcowy jest ażurowy, ale z widocznym wzorem. Wzór zaczerpnęłam z estońskich szali - efektowny, ale prosty w wykonaniu, dobrze nadający się do robienia w okrążeniach, bo oparty na pionowych, 11 oczkowych modułach - na zdjęciu poniżej wzór po lewej stronie.

Pomysł wciągnięcia sznureczka pojawił się po skończeniu robótki, kiedy okazało się, że komin jest bardzo szeroki i w zasadzie można się nim tylko omotać, bo inaczej spada z ramion. Wykonany metodą i-cord sznureczek wciągnęłam w dziurki ażurowego wzoru - jest na tyle długi, że nie przeszkadza w omotaniu szala na szyi. Pomimo bardzo lekkiego i zwiewnego wyglądu szal przyjemnie grzeje.
I jeszcze coś szybkiego z Silky Merino (50 % merino/ 560 % jedwab), z 10 dkg  szalik o długości ponad 2,5 metra i szerokości około 20 cm. Końce zeszyłam po przekręceniu i powstała długaśna wstęga Moebiusa. Można się nią omotać 3 razy gdy ma naprawdę mocno grzać albo puścić swobodnie, gdy stanowi głównie ozdobę stroju. I jeszcze detal wzoru na tym szaliku.
A na drutach kłębią się trzy następne robótki - mała (w zasadzie malutka) więc już na ukończeniu, średnia też mocno zaawansowana i duża, inspirowana książką Nicky Epstein Kiss in Every Stich.

czwartek, 16 czerwca 2011

Jagodowo po raz pierwszy (w tym roku)


Pojawiły się już, ku wielkiej radości mojej najmłoszej pociechy, jagody. Niestety komarów jest znacznie więcej niż jagód i skutecznie zniechęcają do dłuższego zbierania.

Za pośrednictwem raverly znalazłam ciekawy pomysł na szal w kształcie wstęgi Moebiusa. Interesujący jest szczególnie sposób nabierania oczek, pokazany tutaj.

Nie oparłam się  i machnęłam szybciutko (na drutach nr 5) prototyp, bardzo prostym ażurowym wzorem, jednakowym po obu stronach.
 
Pierwsze wnioski - nabrałam 2 razy po 72 oczka i to trochę mało, szal za mocno się zwija, poza tym pomysł godny uwagi, pewnie powtórzę.

Wzór ażurowy - liczba oczek podzielna przez 18
1 rz. (2 oczka raazem na lewo) x 3, (1 oczko prawe, narzut ) x 6, (2 oczka raazem na lewo) x 3
2 rz. oczka prawe
3 rz. oczka prawe
powtarzać 3 rzędy , zakończyć po 3 rzędzie.

I jeszcze tunika, wydziergana w drodze powrotnej z Toskani, z bawełny kupionej na lokalnym targu. Bawełna okazała się znakomita - bardzo żałuję, że nie kupiłam też innych kolorów, jest dość gruba, z połyskiem, znakomita w robocie i w noszeniu, z ciekawym układem kolorów.
A na warsztacie delikatny i zwiewny szal z  Lace Drops. Włóczka bardzo przyjemna (mieszanka merino i jedwabiu), cienka (800m/100g), a przy  mocna i sprężysta. Zobaczymy jak się sprawdzi w noszeniu.
W sobotę miał premierę mój szal z Manos Lace i jestem zachwycona tą włoczką coraz bardziej. Szal trzyma fason mimo zwijania, składania, międlenia przez moje dziecko itp. Strzepnięty znów jest gladki, równy i zachowuje kształ, a przy tym ta rozkoszna miękkość.

wtorek, 7 czerwca 2011

Robótkowo po powrocie

Urlop blogowaniu nie sprzyjał.
Dzień był za krótki, by wybrać zdjęcia i choć krótko je opisać.
Planuję cykl toskański na jesień/zimę, bo jest co pokazać i o czym pisać.
Wyjazd nadzwyczaj udany, również robótkowo.

Skończyłam sukienkę z tęczowej bawełny Bahar Batik - włóczkę wykończyłam więc na tym koniec tęczowej serii.
Sukienka w rozmiarze 9-12 miesięcy,
zużyłam nieco ponad jeden motek włóczki, druty 3,25.
Karczek zrobiłam ściegiem francuskim zaczynając od 64 oczek,
w co 4 rzędzie dodawałam po 16 oczek.
Falbanka na dole - dodałam narzut co dwa oczka.

Zrobilam w końcu szal z Noro Sekku - to było kolejne (chyba czwarte) podejście.
Włóczka jest bardzo przyjemna, ale musiałam się z nią oswoić.
Wybrałam estoński wzór - Blossomless Lily of the Valley.
Prosty do zapamiętania i łatwy w wykonaniu.
 Miałam tylko jeden motek włoczki (50 g/420 m) więc rozmiary szala nie są imponujące, ale z całości jestem zadowolona.

Tuż przed wyjazdem kupiłam Divę Batik Design - bardzo miękka i przyjemna w dotyku, cieniutka. W drodze do Toskanii zrobiłam sukienkę dla 7-latki.
Zużyłam 2 motki, druty 2,75 i 3,00.
Karczek jak w sukience tęczowej, na falbankę dodawałam oczka 2-krotnie - narzut przekręcony co dwa oczka.
 I jeszcze tunika - zrobiona w drodze powrotnej - czeka na zdjęcia, ale niestety nie mam już pod ręką pnia pinii jako tla dla moich robótek.
Ale pomimo takiego przerobu włóczki mam więcej niż przed wyjazdem - dostałam w urodzinowym prezencie kilometry włóczek.