Zdecydowaliśmy się zabrać rowery, więc nasz bus nawet cień miał bardzo imponujący - na dachu 6 dużych rowerów i jeden mały oraz box.
Plan wyjazdu był w zarysie taki (może ktoś zechce powtórzyć naszą trasę lub wykorzystać niektóre pomysły):
- 18.07 sobota Berlin (600 km) wycieczka rowerowa po Berlinie
- 19.07 niedziela Mannheim (622 km) spacer po mieście
- 20.07 poniedziałek (całość 500 km) Reims (112 km przed kempingiem): katedra i ewentualnie bazylika
- 21.07 wtorek na kempingu, wycieczka rowerowa po okolicy
- 22.07 środa Chateau de Vaux (42 km): dla ogrodów i jako przykład pałacu, który wzbudził taką zazdrość Ludwika XIV, że właściciel znalazł się w Bastylii a pałac przeszedł na własność króla; czynne cały dzień
- 23.07 czwartek Provins (43 km): mury obronne, wieża Cezara, spichlerz na dziesięcinę, podziemia z malowidłami; czynne 10-18
- 24.07 piątek Wersal (82 km): pałac, ogrody i posiadłość Marii Antoniny czynne cały dzień
- 25.07 sobota i 26.07 niedziela Paryż: Notre Dame, wykopaliska przed Notre Dame, park na tyłach Notre Dame, spacer sprzed Luwru do Łuku Triumfalnego, Łuk Triumfalny, Wieża Eiffla widziana z Pól Marsowych, La Defense, Montmartre, muzeum impresjonistów,
- 27.07 poniedziałek Fontainebleau i okoliczne lasy (64 km): pałac, ogrody, wycieczka rowerowa po parku,
- 28.08 wtorek wycieczka rowerowa do Meaux (około 20 km x2): katedra i miasteczko
- 29.08 środa Troyes i park regionalny Las Orientu (120 km): stare miasto, katedra, wycieczka po Lesie Orientu – sprawdzić rowery
- 30.08 czwartek na kempingu, wycieczka rowerowa po okolicy
- 31.08 piątek Bruksela (350 km)
- 01.09 sobota do Berlina (770 km), rano spacer po Brukseli
- 02.09 niedziela do Warszawy (600 km).
Podróż z Warszawy do Berlina zajęła nam 8 godzin - razem z postojami i obiadem. Rowery na dachu mocno nas ograniczały, ale dotarliśmy na miejsce około 16.30. Nocleg w Berlinie mogę śmiało polecić, szczególnie osobom szukającym taniego noclegu. Nocleg w sali zbiorowej 10 euro + pościel 2,5 euro; jeśli się nie korzysta z własnej. Sale zbiorowe są różne np. 2 pokoje 4-osobowe z łózkami piętrowymi, kuchnią i łazienką tworzą oddzielny, wieloosobowy segment. Jadąc większą grupą warto się skontaktować bezpośrednio z hotelem i zamówić sobie taki segment albo sąsiadujące pokoje - hotel mieści się w starej kamienicy i można dostać pokoje w innych klatkach schodowych - nasze pokoje dzieliło 5 wysokich pięter, bo były w różnych klatkach schodowych.
W Berlinie zdjęliśmy rowery i ruszyliśmy w miasto - liczba ścieżek rowerowych i ich organizacja naprawdę imponujące - wzdłuż dużych ulic ścieżki są jednokierunkowe, za to po obu stronach ulicy.
Zerknęliśmy na Reichstag
oraz Daewoo matiz z ciekawym pakunkiem na dachu.
Dojechaliśmy do Bramy Brandenburskiej, przy której był spory ruch.
Rzuciliśmy okiem na pełne życia kanały
i na szklany dworzec kolejowy
a na koniec podziwialiśmy zachód słońca.
Był upalny, letni wieczór.
Następnego dnia, zgodnie z planem dojechaliśmy do Mannheim - nocleg mieliśmy zarezerwowany w hotelu formuły 1. Hotel bardzo niewielki, a przez to sympatyczniejszy niż niektóre molochy tej sieci, położony na obrzeżach miasta. Było tak gorąco (44 stopnie, gdy dojechaliśmy), że obejrzeć miasto pojechaliśmy samochodami, a nie na rowerach.
Mannheim nie jest warte podróży, a co najwyżej odwiedzin jeśli znajdziemy się w okolicy. Przywitały nas swobodnie latające papugi.
Obeszliśmy starówkę - ciekawym obiektem jest bliźniaczy budynek, w którym mieszczą się ratusz i kościół. Na uwagę zasługuje też lokalna wieża wodna z zespołem fontann w przyległym parku. Poniżej urokliwe kaskady z tego parku.
W poniedziałek, zgodnie z planem odwiedziliśmy Reims, jak najbardziej warte podróży.
Katedra z tyłu
i od frontu,
niedawno odnawiane witraże
i elementy elewacji
Niestety potem się rozpadało i nie mam zdjęć bardzo ciekawej bazyliki St. Remi od frontu i z boku.
Późnym popołudniem dojechaliśmy na kemping.
Kemping, na którym się zatrzymaliśmy to Chene Gris, z oferty Vacansoleil. Mieszkaliśmy w namiotach typu Ottawa. Namioty były bardzo wygodne, z solidną drewnianą podłogą i dużą częścią dzienną. Kempingu niestety nie mogę polecić - rezerwowanie na nim miejsca to gra hazardowa - można trafić znakomicie, ale można też trafić bardzo kiepsko - nasza parcela była bardzo mała, prawie cały dzień nasłoneczniona, a w sąsiednim namiocie mieszkali robotnicy sezonowi, dla których dzień zaczynał się o 5.30. Na szczęście udało się zmienić namiot na inny, znacznie przyjemniej położony. Baseny są zbyt male w stosunku do liczby miejsc na kempingu i w upalny dzień nie ma gdzie wetknąć szpilki, poza tym nie ma porządnego basenu do pływania.
Wtorek upłynął nam na staraniach o zmianę parceli - personel w recepcji był koszmarny, przeprowadzce i krótkiej wycieczce rowerowej po okolicy.
Niestety młodzież licealna nie zniosła trudów podróży i musieliśmy stawić czoła lokalnej służbie zdrowia, bo gardła bolały i temperatura rosła. Tu niezbędna okazała się znajomość francuskiego i pomocą była nam kuzynka mojej teściowej - jeszcze raz bardzo dziękujemy!
Zdiagnozowane zostało ostre zapalenie gardła i zaordynowane leczenie: paracetamol w dawce 1g (do 4 razy na dobę) i ibuprofen 400mg też do 4 razy na dobę. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z taką dawką paracetamolu (sama tabletka jest ogromna i trudna do połknięcia) i dawkowałam leki bardziej wstrzemięźliwie. Niestety infekcja trwała kilka dni i część atrakcji ominęła młodzież, ale my zwiedzaliśmy aż do utraty tchu, o czym w kolejnych postach.
Bardzo ciekawy reportaż, czekam na więcej:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Marlena
Bardzo ciekawa wyprawa. Relacjęczytam z przyjemnością.
OdpowiedzUsuń